Warning: file_get_contents(http://hydra17.nazwa.pl/linker/paczki/krambe.pod-parasol.legnica.pl.txt): Failed to open stream: HTTP request failed! HTTP/1.1 404 Not Found in /home/server314801/ftp/paka.php on line 5

Warning: Undefined array key 1 in /home/server314801/ftp/paka.php on line 13

Warning: Undefined array key 2 in /home/server314801/ftp/paka.php on line 14

Warning: Undefined array key 3 in /home/server314801/ftp/paka.php on line 15

Warning: Undefined array key 4 in /home/server314801/ftp/paka.php on line 16

Warning: Undefined array key 5 in /home/server314801/ftp/paka.php on line 17
się z tego tłumaczyć. Na

– Przed Jamesem? – zapytał. Pokręciła przecząco głową.

się z tego tłumaczyć. Na

– Halo?
zatrzymał się przy przystanku.
mówił z pełnymi ustami. – Wtedy ta technologia była jeszcze w powijakach.
to w niej podobało. Jechał przez zalane deszczem miasto na komisariat przy wtórze trzasków
odwróciła się do Reeda i usiadła na krześle koło biurka. Morrisette oparła się biodrem o parapet. - Wie pan, myślę, że ktoś uwziął się na naszą rodzinę. Pół roku temu ktoś próbował zepchnąć mnie z drogi. Jeśli sprawdzi pan w archiwum, to znajdzie pan tam moje zeznanie. Potem zginął Josh, a wczoraj ktoś znów na mnie zapolował! - Z zaciśniętymi szczękami i błyszczącymi oczami pochyliła się nad biurkiem. Nie wyglądała na przerażoną. Raczej na wściekłą. Taki już miała charakter. - Niech pan posłucha, detektywie, chcę, żebyście złapali tego drania, zanim opuści mnie szczęście. - Skierowała wymanikiurowany palec między jego oczy. - Oczekuję, że przygwoździcie skurwiela, zanim znów zaatakuje. - Pani Drummond, zapewniam panią, że robimy wszystko co w naszej mocy, żeby zamknąć tę sprawę. - Jasne. Standardowa odpowiedź. Wielkie dzięki, będę spać spokojnie. - Wypuściła głośno powietrze i wreszcie trochę ochłonęła. - Wyjaśnijmy coś sobie. Nie lubię, gdy wychodzi ze mnie jędza. Tak... tak nie musi być. Ale czasami czuję, że jest to konieczne. - Nachyliła się znów nad biurkiem, przez co rozmowa przybrała bardziej osobisty charakter. Reed przypomniał sobie, że Amanda Drummond jest prawnikiem, w sali sądowej musiała nabrać wprawy w urządzaniu przedstawień i występowaniu przed publicznością. - Niech pan posłucha - powiedziała. - Znam Kathy Okano. Wiele lat temu, zanim znudziła mi się ta praca, obie byłyśmy asystentkami prokuratora okręgowego. Jestem pewna, że Kathy przyznałaby mi rację. - Gdzie pani zwykle trzyma samochód? - W garażu, w moim domu. Mieszkam w Quail Run. To ogrodzone osiedle z ochroną. - Kiedy ostatnio prowadziła pani ten samochód? - Trzy tygodnie temu. To sportowy wóz i korzystam z niego tylko od czasu do czasu - odparła rzeczowo i spokojnie. - Zwykle jeżdżę mercedesem. Triumph to taka zabawka, kabriolet. - Kto jeszcze nim jeździ? - Tylko ja. - A pani mąż? - zapytała Morrisette. Amanda potrząsnęła głową. - Nigdy. Tylko ja. - Ale ma do niego dostęp. - Morrisette nie dawała za wygraną. - Tak, ma nawet kluczyk, żeby mógł go w razie czego przestawić albo umyć. Ale wierzcie mi, Ian nie majstrował przy moim samochodzie! - Więc kto? - zapytał Reed. - Nie wiem. I to mnie martwi. - Czy ktoś ostatnio odwiedzał panią w domu? - Nie... właściwie nie. - Właściwie nie? Co znaczy „właściwie”? - napierała Morrisette. - Albo ktoś u pani był, albo nie. - To znaczy nie było nikogo, komu bym nie ufała. Mój brat Troy i moje siostry Caitlyn i Hannah... i moja przyjaciółka Elisa. - A od czasu, kiedy pani jechała ostatni raz tym samochodem? Kiedy to było? - Dwa... nie, raczej dwa i pół tygodnia temu. Musiałam zabrać dokumenty, które zostawiłam w pracy, pojechałam więc do miasta i zaraz wróciłam do domu. - Więc kto był u pani w domu ód tamtej pory?
Hayes szedł po zadbanym trawniku przed domem byłej żony. Słońce skłaniało się ku
Żebyś się przekonał, że Jennifer nie żyje i ktoś robi ci chore kawały... czy żeby naprawdę
– Co chcesz zrobić? – zapytała nieswoim głosem.
Nie lubił prowadzić rozmów osobistych przy świadkach. Martinez i Bentz taktownie
poniżej, ale promień był zbyt słaby, by pokonać ciemność i smugi mgły.
Ona także przyspieszyła kroku, biegła boso ku krańcowi molo, jasne nogi migały wśród
Rozdział 25
Montoya poczekał, aż kelnerka postawi na stoliku szklankę z herbatą Bentza, i dopiero
– Nie ma sprawy. – Chłopak wzruszył ramionami i wyszedł tyłem, chcąc jak najszybciej

- Nie o twoje oczy się martwimy, córko - stwierdził

- Byłam z tobą absolutnie szczera. Podałam
udałoby ci się
i postanowiła puścić to wydarzenie w niepamięć, ale
uwodzicielem, któremu żadna kobieta nie zdoła odmówić.
Między drzewami widać było srebrzystą wodę omywającą
- W takim razie czym tak się dręczysz? Bałaś się, że zrobisz
Odetchnął w duchu.
zobaczyła chłopców. Moi podopieczni,
tobie i twoim przyjaciołom zamiast polegać na
tylko na siebie. Chodź, Madison.
- A więc ma pani przerwę? - Oczy reportera błysnęły.
- Świetny pomysł, ale najpierw musisz pochować
się.
karku. Zbyt dużo się wydarzyło tego dnia. Stał teraz w
Skrzyżowała ramiona na piersiach. Sebastian widział, jak

©2019 krambe.pod-parasol.legnica.pl - Split Template by One Page Love